Następujące świadectwo „Cudu pH” Bellgene Chung jest nie tylko imponujące, ale również inspirujące. Czytaj dalej, aby dowiedzieć się, jak to piękna i młoda kobieta zdecydowała się przerwać kwaśny styl życia i dietę, które spowodowały u niej raka szyjki macicy i rozpocząć alkaliczny styl życia „Cud pH”, który odwrócił jej objawy. Pamiętaj, że nic nie smakuje tak dobrze jak zdrowie.
– dr Robert O. Young
„Zdecydowanie mogę nazwać siebie „Cudem pH”. Byłam
w stanie pokonać raka szyjki macicy w ubiegłym roku poprzez
odkwaszenie mojego organizmu.
Teraz pracuję nad utrzymaniem zasadowego organizmu poprzez
podejmowanie mądrych wyborów żywieniowych, picie alkalicznej
wody, pozytywne nastawienie, aktywny wypoczynek i wiele innych.
Co najważniejsze, jestem pasjonatką szerzenia słowa,
ponieważ zbyt wielu ludzi niepotrzebnie cierpi z powodu
dolegliwości, którym można całkowicie zapobiec.
Rak jest najlepszą rzeczą, która mi się przytrafiła –
to jest moja odpowiedź dla każdego, kto okazuje współczucie
dowiadując się o moim kryzysie zdrowotnym. Rak otworzył mi oczy
na zupełnie nowy świat optymalnego zdrowia, którego nigdy nie uważałam
za rzecz możliwą do osiągnięcia; rak jak i inne różne choroby przewlekłe
są naturalnym sygnałem wysyłanym przez organizm, abyś zmienił
to co robisz źle.
Zanim rak pojawił się w moim życiu, myślałam, że byłam
całkiem zdrową osobą – zawsze byłam zaangażowana w trenowanie
lekkoatletyki, moja dieta była zróżnicowana (zgodnie z
Kanadyjskim Przewodnikiem Żywieniowym) i wyglądałam
na stosunkowo zdrową osobę. Niestety, wygląd może być mylącą kwestią,
moja poprzednia percepcja zdrowia została wypaczona przez
połączenie apatii i ignorancji. Pomimo moich corocznych walk
z „przeziębieniem”, byłam przekonana, że zakłócenia te są normalne.
Nie zdawałam sobie, że za każdym razem byłam chora, natura stawiała
mnie przed przysłowiowym rozwidleniem na drodze.
Wygląda na to, że zawsze wybierałam najłatwiejszą (i najbardziej niszczącą)
ścieżkę i kontynuowałam mój rzekomo „zdrowy” styl życia.”
Latem 2002 roku, po rutynowych badaniach lekarskich,
po raz pierwszy dowiedziałam się, że mój stan zdrowia się pogarsza.
Mój wynik testu Papanicolaou był oznaczony jako „nienormalny”;
tak więc, mój lekarz poprosił mnie o częstsze wykonywanie
badań kontrolnych, tak aby można było kontrolować komórki.
Przez kolejne dwa lata nadal prowadziłam mój luzacki tryb życia.
Podświadomie starałam się ignorować raka, mając nadzieję,
że sam w cudowny sposób zniknie. W tym czasie mój ojciec chrzestny (Richard)
wysyłał mi różnego typu dane z gazet i innych źródeł
– przypadkowo związane ze zdrowiem. Niektóre fragmenty dotyczyły
niebezpieczeństwa spożywania produktów pochodzenia zwierzęcego,
inne zaś ostrzegały przed zażywaniem leków – szczególnie pigułek
antykoncepcyjnych i szczepionek. Pomimo tego, że czytałam te artykuły,
to nie czułam potrzeby bezpośredniego odniesienia informacji
do mojej obecnej sytuacji zdrowotnej.
Po kolposkopii w 2004 roku, zachęcano mnie abym umówiła się w
lokalnym szpitalu na laseroterapię, która jest obecnie
ortodoksyjnym sposobem leczenia raka szyjki macicy.
To urzeczywistnianie się otworzyło mi oczy na powagę mojej sytuacji.
W tym momencie z powodu strachu zdecydowałam się
przełożyć wizytę. Coś we mnie mówiło mi, że operacja nie była
rozwiązaniem mojego problemu, ten wewnętrzny głos był
wzmocniony przez bogactwo informacji, które wysyłał mi Richard.
Odkryłam, że u wielu pacjentów, którzy przechodzą
zabiegi, rozwijają się wtórne nowotwory – takiego czegoś chciałam uniknąć.
Moim zdaniem, operacja wydawała się zbyt szybkim i łatwym rozwiązaniem,
jest to metoda ukrywania objawów, zamiast pozbycia się głównej przyczyny problemu.
Mając dwadzieścia jeden lat, zdecydowałam się dać szansę Naturze.
Szybko rozwinęło się we mnie pragnienie posiadania informacji na temat
leczenia i zdrowia o najwyższej jakości. Czułam się upokorzona uświadamiając sobie,
że nigdy nie wiedziałam nic o prawdziwym zdrowiu –
żyłam w klatce od ponad dwudziestu lat! I w zasadzie musiałam wyrzucić
całą moją wcześniejszą wiedzę o tym, co stanowiło prawdziwy stan zdrowia;
musiałam nauczyć się wszystkiego od nowa.
Moje poszukiwanie idealnego zdrowia prowadziło przez wiele ścieżek:
poprawiłam się w sferze wysiłkowej (w celu eliminowania toksyn), zaprzestałam
zażywania lekarstw na receptę, skupiałam się na głębokim oddychaniu
w celu większego poboru tlenu, przestrzegałam zgodnego z dobowym rytmem
wzorca snu, zwiększyłam swoją ekspozycję na światło słoneczne i z całą pewnością
ponosiłam świadomy wysiłek aby mieć pozytywne nastawienie.
Wierzę, że zmiana postawy jest absolutnie niezbędna dla
uzdrowienia i wspierania długowieczności.
Zamiast zachowywać się jak ofiara, postanowiłam wziąć się
za moje życie i przyjąć, że każdy dokonany przeze mnie wybór
ma bezpośredni wpływ na to co się dzieje. Ponadto czułam, że
należy zmienić dietę ponieważ „jesteś (dosłownie) tym co jesz”.
Na dodatek, w odniesieniu do przerażającego życia zwierząt rzeźnych,
uznałam, że ludzie absolutnie nie potrzebują produktów
pochodzenia zwierzęcego w diecie. Zmiana mentalności była kluczowa,
a ja już nie chciałam przyczyniać się do morderstwa. Z biologicznego,
środowiskowego i etycznego punktu widzenia, miało to dla mnie sens,
aby móc wyeliminować wszystkie negatywne czynniki stresogenne z mojego
życia, a dieta była sprawą najwyższej rangi. Mając to na uwadze postanowiłam
wyeliminować mięso z mojej diety. Również spożywanie nabiału
zdecydowanie nie wchodziło w rachubę – Dowiedziałem się, że produkty
mleczne są bardziej szkodliwe dla zdrowia ludzkiego
niż samo mięso (ze względu na skoncentrowane ilości kwasów).
Przez fakt, że wychowałam się na spożywaniu nabiału,
miałam świadomość, że muszę być cierpliwa w moim procesie leczenia,
ponieważ nieznane ilości toksyn zostały osadzone w włóknach mojego ciała.
Zrozumiałam, że zmiany w diecie spowodowały wprowadzenie
mojego organizmu w stan oczyszczenia. Podczas mojego przejścia na
dietę wegańską, przeżyłam trochę drobnych dolegliwości (zmęczenie),
a także napady apetytu na żywność słodką i słoną. Na szczęście, dzięki badaniom,
byłam świadoma faktu, że te drobne komplikacje
były pozytywnym znakiem, że jestem na dobrej drodze – moje ciało reagowało na zmiany,
które sama w nim zakorzeniałam. Często mam wrażenie,
że ludzie poddają się zbyt łatwo, dlatego ważne jest, aby zrozumieć
mechanikę ludzkiego ciała, szczególnie w okresie wprowadzanych zmian.
W 2006 roku, zostałam wprowadzona w świat surowego pożywienia.
Richard przesyłał mi informacje na temat żywienia,
a ja chłonęłam pojęcia jak gąbka. Według mnie to naprawdę ma sens,
że ciepło zabija energię i niszczy „energię siły życiowej”,
przez co bez sensu było dla mnie spożywanie żywności,
która została w ten sposób przetworzona.
Dołączyłam do grupy surowych wegan w Edmonton,
to było takie wspaniałe – spotkać ludzi tak samo
pasjonujących się zdrowiem jak ja. Uczęszczanie na spotkania tej grupy,
otworzyło mi oczy na możliwości jakie jest w stanie zaoferować surowa dieta.
W tym momencie moja dieta składa się z około dziewięćdziesięciu procent
żywności surowej, ale jestem na etapie wprowadzania diety całkowicie surowej.
Zdarzają się takie dni, że ulegam pokusie gotowanych pokarmów, ale na pewno
poniosę konsekwencje za poddanie się natychmiastowej gratyfikacji (smak)!
Chciałabym podkreślić, że w wyniku mojej surowej diety zauważyłam
dodatkowe korzyści: moje włosy są jedwabiste (i mniej wypadają), ludzie
zwracają uwagę na blask mojej skóry, i ogólnie czuję o wiele większy
spokój i zgodę z samą sobą i Naturą.
Oprócz zmiany diety, zwiększyłam spożycie zasadowej wody.
Patrząc wstecz na mój wcześniejszy styl życia,
zdałam sobie sprawę, że były dni, gdzie nie piłam
ani jednej szklanki wody – O, moje biedne ciało!
Ciało ludzkie składa się w prawie dziewięćdziesięciu procentach
z wody zasadowej, należy podkreślić, że woda jest idealnym wyborem napoju,
jest ważna nie tylko dla oczyszczenia, ale dla odrodzenia i odbudowy komórek.
Moja dieta koncentruje się również na świeżych, zasadowych owocach, warzywach,
nasionach i orzechach, a moje spożycie wody wzrosło dziesięciokrotnie!.
Jestem przekonana, że ciało ludzkie jest niesamowite i –
jeżeli otrzyma odpowiednie narzędzia – to możliwa jest
naprawa do stanu najwyższego zdrowia. Podczas całego mojego
progresu, miałam regularnie wykonywaną kolposkopię i z radością
zawiadamiam, że nowotwór prawie w całości zniknął!
Zamiast przyjmowania raka jako wyroku śmierci,
mianowałam go moim Zbawicielem i szczerze mówiąc nie wiem,
gdzie w tym momencie bym była gdybym nie została dotknięta tą chorobą.
Wierzę, że zdrowie jest czymś na co musimy sobie zapracować –
nie jest ono nam automatycznie przyznane, tym bardziej jeśli
traktujemy nasze ciała jak szamba.
Ostatecznie, zdrowie jest funkcją odpowiedzialności.
Moja podróż do osiągnięcia optymalnego stanu zdrowia jest pracą
w trakcie realizacji i zdaję sobie sprawę, że tą podróż
będę kontynuować do końca mojego życia.”
Bellgene Chung