Dziś na naszym blogu pragniemy przekazać historię kobiety, która poradziła sobie z bielactwem, dzięki wprowadzeniu diety Cud pH. Oddajmy głos czytelniczce:
Początkowo problem nie wydawał się poważny. Pierwsze małe przebarwienia pojawiły się na moich ramionach, kiedy byłam jeszcze w szkole. Przeżywałam wtedy bardzo dużo stresowych sytuacji. Pięć lat później przewróciłam się i zdarłam sobie kolano. Kiedy rana się zagoiła, miejsce strupka zastąpiła duża, o wiele jaśniejsza od reszty skóry, plama. Idąc kolejne pięć lat w przód, na moich rękach zaczęły pojawiać się przebarwienia. To było przed piątymi urodzinami mojego dziecka, kiedy miałam 35 lat. Od momentu, kiedy dawno temu w kąciku moich ust pojawiło się niewielkie przebarwienie, do momentu rozpoznania bielactwa minęło 20 lat.
Przez te paskudne plamy przestałam wychodzić z domu, dodatkowo sytuacji nie poprawiła terapia małżeńska, na którą musieliśmy się zdecydować z mężem. Zaniedbałam się, zaprzestałam zdrowego odżywiania i ruchu, co bardzo szybko pogłębiło problem przebarwień, dodatkowo odbijając się zmarszczkami i cieniami na mojej twarzy.
Pomoc medyczna
Mój lekarz rodzinny za bardzo mi nie pomógł. Wizyta u dermatologa dała potwierdzenie mojej teorii – to było bielactwo skóry. Dermatolog skierował mnie nawet do kliniki chirurgii laserowej, żeby specjaliści przyjrzeli się mojemu problemowi. Współpracownicy i przyjaciele widząc mój pogarszający się stan psychiczny, czuli się całkowicie bezradni.
Światełko w tunelu pojawiło się dopiero za sprawą doktora neuropaty, który szczególnie interesował się chorobami autoimmunologicznymi oraz wpływem odżywiania na zdrowie. Zapoznał mnie on z teorią, że choroby takie jak moja, nasilają się przez negatywny wpływ białek, które zaczynają uszkadzać komórki ciała, w tym również te odpowiedzialne za prawidłową produkcję melaniny. Dodatkowo dowiedziałam się, że muszę ograniczyć stres, bo inaczej problem plam nigdy nie ustanie.
Rozpoczęcie diety i praca nad sobą
Stan mojej skóry zaczął się szybko pogarszać. Początkowo brałam leki słabsze, potem przepisywano mi coraz mocniejsze. Zdałam sobie sprawę, że idąc dalej w tę stronę, będę musiała brać leki już do końca życia. Chciałam się od nich uwolnić, dlatego zdecydowałam się na dietę z książki „Jedz tłuszcz i chudnij”. Dzięki wypracowaniu zdrowych nawyków żywieniowych zaczęłam stopniowo tracić wagę. Piłam regularnie specjalny koktajl z surowych jaj, mleka i kilku łyżek oleju kokosowego. Pierwszy raz od kiedy stwierdzono u mnie nietolerancję laktozy, piłam surowe mleko bez problemu. Problem bielactwa osłabił się, ale nie zniknął.
Moje podejście do diety zmieniło się po przeczytaniu książki Ramy D. Napolitani, w której była zapisana teoria mówiąca, że żywność zawierająca ciężkostrawne składniki, napoje w formie płynnej i tym podobne, mogą nasilać moją chorobę skóry.
Teraz bardzo wierzę w moc odkwaszania organizmu.
Przeczytałam wiele książek o tematyce zdrowego odżywiania, jedna szczególnie zapadła mi w pamięci. Była w niej opisana teoria, że ludzie z różną grupą krwi powinni się w odmienny sposób odżywiać. Kilka zasad żywieniowych wprowadziłam w mojej diecie. Wiele z produktów, które polecano do mojej grupy krwi (A+), takie jak szpinak, miso czy jagody, były już od dawna moimi ulubionymi.
Moja dieta w sposób naturalny ewoluowała z wegetariańskiej na wegańską. Stan skóry był już o wiele lepszy, kiedy poznałam zasady cudu równowagi pH opracowanego przez dr. Roberta O. Younga. Od tamtej pory próbowałam kilku innych diet, jednak do dr. Younga zawsze wracam.
Lekarstwo na bielactwo skóry okazało się banalnie proste – należy odżywiać organizm w taki sposób, aby szkodliwe dla niego kwasy wydalane były nie przez układ limfatyczny i skórę, ale przez mocz. Oczywiście ten proces jest czasochłonny, bo oprócz pozbycia się kwasów z organizmu, trzeba jeszcze odbudować zniszczone przez nie komórki i wyprodukować nową melaninę. Odbudowuje się je przez zdrową, zasadową krew.
Moje życie uległo ogromnej zmianie. Sprawił to cud równowagi pH.