W tym odkrywczym i prowokującym do myślenia tekście, dr Robert O. Young pomaga nam dostrzec, jak bardzo brakuje logiki klasycznej medycynie, zwłaszcza przy diagnozowaniu objawów, nazywaniu chorób i wypisywaniu recept. Jeżeli chcesz poznać prawdziwą przyczynę niektórych, powszechnych chorób i dolegliwości, czytaj dalej!
„Nazwy chorób, albo – ściślej mówiąc – stanu „niezdrowia”, takie jak nowotwór, cukrzyca czy osteoporoza, są mylące i nie wskazują pacjentom, jak im zapobiegać.
W konwencjonalnej medycynie istnieje zadziwiająca tendencja do nazywania chorobą zestawu objawów. Niedawno odwiedziłem pobliską aptekę, aby wykonać pomiar gęstości minerałów w moich kościach – w celu odświeżenia informacji o stanie mojego zdrowia. Zauważyłem plakat, zachwalający nowe lekarstwo na osteoporozę. Był podpisany przez koncern farmaceutyczną i głosił, że „osteoporoza jest chorobą, która powoduje kruchość i łamliwość kości.” Poniżej, plakat udowadniał, że potrzebujesz właśnie tego konkretnego specyfiku, aby przeciwdziałać „chorobie”.
To przykład odwracania kota ogonem. Osteoporoza nie jest chorobą, która wywołuje łamliwość kości, osteoporoza to tylko nazwa, którą etykietuje się diagnozę słabych kości. Innymi słowy, słabe kości są rezultatem nadmiernego zakwaszenia, które poprzedza tę diagnozę.
Plakat, reklamujący lek, ma następującą wymowę: „najpierw uderza osteoporoza, a później – Twoje kości stają się kruche”. Przyczyna i efekt zostały perfidnie zamienione miejscami! Właśnie w ten sposób koncerny farmaceutyczne fałszują myślenie ludzi o objawach i chorobach: najpierw „zapadasz” na jakąś chorobę, a później zostaje ona „zdiagnozowana” – akurat w samą porę, abyś mógł przyjmować nowe lekarstwo przez resztę Twojego życia.
Ale to wszystko to tylko złudzenie. Nie ma takiej choroby, jak osteoporoza. To tylko wymyślona nazwa, nadana zestawowi objawów, które wskazują, że jesteś nadmiernie zakwaszony, co powoduje, że Twoje kości stają się kruche.
Kolejny przykład – kiedy dany człowiek uparcie trzyma się niezdrowego stylu życia, który powoduje objawy pokroju podwyższonego ciśnienia krwi, to ten symptom zostaje uznany za chorobę i otrzymuje osobną nazwę, Jaką? Żeby nie szukać daleko – „nadciśnienie”, „wysokie ciśnienie krwi”. Lekarze zbyt często posługują się tymi frazami, tak jakby były to prawdziwe choroby, a nie jedynie fragmentarycznym opisem fizjologii pacjenta.
To wszystko wygląda dość niemądrze, prawda? Jednak, wbrew pozorom, te praktyki mają duże znaczenie.
Kiedy przyglądamy się objawom i nazywamy je chorobą, automatycznie zawężamy wybór potencjalnych sposobów leczenia tej dolegliwości. Jeżeli choroba, sama w sobie, zostaje nazwana „wysokim poziomem cholesterolu”, to lekarstwem na nią nie może być nic innego, niż obniżanie poziomu cholesterolu. W ten sposób, zostajemy zarzuceni stertą lekarstw, które mają „zapobiegać” i obniżać poziom cholesterolu LDL u pacjentów.
Obniżając ten wskaźnik, lekarz może spać spokojnie, pewien, że definicją tej choroby jest „podwyższony poziom cholesterolu” i nic poza tym.
Niestety, z takim podejściem do leczenia, wiąże się ogromne ryzyko, spowodowane tym, że objaw nie jest przyczyną choroby. Istnieje inny powód, o wiele głębszy, ale jest on nieustannie ignorowany przez konwencjonalną medycynę, lekarzy, firmy farmaceutyczne, a nawet – przez pacjentów.
Przyjrzyjmy się bliżej nadciśnieniu. Co je właściwie powoduje? Wielu lekarzy powiedziałoby, że wysokie ciśnienie krwi jest spowodowane przez specyficzną, wymierną interakcję, pomiędzy substancjami chemicznymi, krążącymi w ludzkim ciele. A zatem, te nieprawidłowo funkcjonujące substancje są bezpośrednią przyczyną nadciśnienia i jedynym rozwiązaniem jest ich wyregulowanie. To właśnie zadanie wyrobów farmaceutycznych – próbują manipulować równowagą chemiczną organizmu, aby zniwelować symptomy wysokiego ciśnienia krwi. Jednak w ten sposób, leczą tylko objawy, a nie prawdziwą przyczynę.
A teraz spójrzmy na wysoki cholesterol. Podejście, właściwe konwencjonalnej medycynie, zakłada, że jest on spowodowany zaburzeniami chemicznej równowagi w wątrobie, która jest organem odpowiadającym za jego wytwarzanie. Stąd remedium na wysoki cholesterol ma być lekarstwo na receptę, które zatrzymuje produkcję cholesterolu w wątrobie. Podczas przyjmowania lekarstwa, poziom cholesterolu spada, ale pytanie o to, co spowodowało nadmierne wydzielanie cholesterolu przez wątrobę, pozostaje bez odpowiedzi. Tym samym, przyczyna zostaje zignorowana.
Jak się okazuje, główną przyczyną wysokiego poziomu cholesterolu, jest nadmiernie kwasowy styl życia i dieta. Osoba, która wiedzie zakwaszające życie lub odżywia się zakwaszającymi produktami, prędzej czy później zmusi organizm do tego, by przeszedł w tryb przetrwania i produkował więcej cholesterolu, aby neutralizować nadmiar kwasu – stąd szereg objawów. To prosta reakcja przyczynowo-skutkowa. Objadaj się i nie podejmuj żadnego wysiłu fizycznego, a szybko wyprodukujesz zbyt wiele kwasu, który spowoduje, że organizam uwolni cholesterol z wątroby, aby wiązał się z kwasem – ten proces może zostać wykryty i zdiagnozowany za pomocą standardowych procedur medycznych. Sam widzisz, że to nie cholesterol jest zły; to zakwaszająca organizm dieta i brak aktywności fizycznej. Ogranicz pokarmy, produkujące kwas, takie jak wołowina, wieprzowina, kurczak, nabiał, kawa, herbata, napoje gazowane i tym podobne, a oprócz tego, zacznij codziennie ćwiczyć. Dzięki temu spadnie poziom dobroczynnego cholesterolu, który ratuje Twoje życie przed kwasami, które nie mogą zostać wydalone w wyniku kwasowego stylu życia i sposobu żywienia.
A zatem, należy się doszukiwać przyczyn w niezdrowym trybie życia i kiepskich wyborach żywieniowych, a nie w nieprawidłowym zachowaniu wątroby. Gdyby tej dolegliwości trzeba było nadać dokładną nazwę, należałoby użyć terminu: Kwasowy Styl Życia i Dieta, albo ALFCD (Acidic Lifestyle and Diet).
ALFCD byłoby znacznie bardziej precyzyjnym określeniem, które miałoby sens dla ludzi. Jeżeli jest to choroba, spowodowana przez kwasowy styl życia i wybory żywieniowe, to wygląda na to, że najrozsądniejszym rozwiązaniem byłaby zmiana stylu życia i diety na mniej zakwaszający. Oczywiście, należy to potraktować jako uproszczenie, bo należy jeszcze umieć odróżnić zdrowy, alkaliczny styl życia i dietę, od niezdrowego, kwasowego stylu życia.
Nazwa ALFCD przynajmniej daje klientowi lub pacjentowi wyobrażenie o tym, co dzieje się z jego organizmem, w przeciwieństwie do nazywania dolegliwości na podstawie objawu, takiego jak wysoki poziom cholesterolu. Sami widzicie, że objaw nie jest chorobą – mimo to, konwencjonalna medycyna nalega na nazywanie symptomu chorobą, ponieważ dzięki temu może wyleczyć dany objaw i ogłosić sukces; bez podjęcia walki z prawdziwym podłożem problemów zdrowotnych, które pozostaje tajemnicą dla współczesnej medycyny.
Przyjrzyjmy się innym schorzeniom, żebyście mogli otrzymać szerszy obraz funkcjonowania tego mechanizmu. Inną „chorobą”, wywoływaną przez niezdrowy styl życia i kwasową dietę, jest cukrzyca. Cukrzyca typu II jest naturalnym, fizjologicznym i metabolicznym rezultatem konsumowania nadmiaru złożonych węglowodanów i białek zwierzęcych – bez podejmowania aktywności fizycznej, która rekompensowałaby szkodliwość tych wyborów dietetycznych.
Nazwa „cukrzyca” może być bardzo myląca dla laika. Odpowiednim określeniem byłoby EAD (Excessive Acid Dis-Ease: choroba nadmiernego zakwaszenia – przyp. tłum.). Dzięki doprecyzowaniu terminologii, rozwiązanie stałoby się jasne – po prostu: jedz mniej cukru, wyeliminuj wszelkie białka zwierzęce, zrezygnuj z jaj, nabiału i gazowanych napojów, zacznij ćwiczyć – i tak dalej. Oczywiście, dla środowiska medycznego takie rozwiązanie byłoby zbyt proste, dlatego chorobie należy nadać mylącą nazwę, która nie będzie sugerować przeciętnemu pacjentowi rozwiązania jego problemu.
Innym schorzeniem, którego nazwa pochodzi wprost od objawu, jest choroba nowotworowa. W zasadzie, nawet w dzisiejszych czasach wielu lekarzy i pacjentów trwa w przeświadczeniu, że nowotwór jest czymś fizycznym – guzem. W rzeczywistości, guz to efekt choroby nowotworowej, nie jej przyczyna. Guz nowotworowy to manifestacja zakwaszanych komórek, które są otaczane buforem, żeby kwas nie rozprzestrzeniał się do zdrowych komórek. Guz jest odpowiedzią organizmu na nadmiar komórek, uszkodzonych kwasami – nie źródłem problemu. W rzeczywistości, nowotwór nie jest komórką, ale kwasowym płynem. Kiedy ktoś „ma raka”, to tak naprawdę cierpi na LTA (Latent Tissue Acidosis – Utajone Zakwaszenie Tkanek – przyp. tłum.)
Jeżeli zrezygnowalibyśmy z posługiwania się terminem „nowotwór” na rzecz nazywania tego stanu organizmu „Utajonym Zakwaszeniem Tkanek”, to wszelkie próby operacyjnego usuwania guzów lub niszczenia układu immunologicznego chemioterapią, wydawałyby się absurdalne. A jednak: te szkodliwe działania są najpopularniejszymi terapiami, zalecanymi przez konwencjonalną medycynę. Te terapie w żaden sposób nie wspierają układu odpornościowego, ani nie zapobiegają gromadzeniu się kwasów w tkankach. Właśnie dlatego większość ludzi chorych na raka, którzy przechodzą chemioterapię albo poddają się operacji chirurgicznej, w ciągu kilku miesięcy lub lat przeżywa nawrót choroby. To również kolejny powód tego, że przeżywalność pacjentów onkologicznych nie wzrosła w przeciągu ostatnich 20 lat. Mówiąc wprost: sposoby konwencjonalnej medycyny na walkę z rakiem nie działają. Głównym powodem tego stanu rzeczy, jest fakt, że współczesna nauka medyczna niewłaściwe postrzega nowotwór jako komórkę, a nie kwasowy płyn.
U podłoża tej sytuacji leży przypisywanie chorobie mylnej nazwy. To nie rak, to nie guz, a już z pewnością – nie jest to kwestia zbyt silnego układu odpornościowego, który należy zniszczyć chemioterapią. To po prostu utajone zakwaszanie tkanek. Jeżeli nazywalibyśmy nowotwór utajonym zakwaszeniem tkanek, lub – innymi słowy – uryną w tkankach, efektywny sposób terapii stałby się oczywisty.
Nerki są odpowiedzialne za eliminowanie kwasów z krwi i przywracanie jej alkaliczności. Kiedy nadmiernie kwasowy styl życia i dieta obciąża nerki, prędzej czy później doprowadzi do ich niewydolności. Rezultatem będzie choroba nerek, spowodowana zakwaszeniem układu krążenia. Jeżeli kwasy nie są poprawnie eliminowane z krwi, trafią do tkanek organizmu, prowadząc do utajonego zakwaszenia tkanek, a następnie – do powstawania komórek nowotworowych. Medycyna stosuje dializę w celu oczyszczenia krwi z kwasów i zapobiegania utajonemu zakwaszeniu tkanek. Jeżeli pacjent zmieni swój zakwaszający styl życia i dietę, a następnie zacznie alkalizować krew i tkanki, to uda mu się zapobiec chorobom nerek i konieczności poddawania się uciążliwym dializom.
Istnieje bardzo wiele przykładów chorób, które zachodnia medycyna nazywa w niewłaściwy sposób. Jednak warto rozejrzeć się po świecie i zwrócić uwagę na to, jak określa się choroby w innych krajach; obcojęzyczne nazwy dolegliwości często są znacznie bardziej sensowne.
Na przykład, w chińskiej medycynie, choroba Alzheimera jest nazywana „chorobą słabego umysłu”. W chińskiej nomenklaturze medycznej, nazwa choroby odzwierciedla jej prawdziwą przyczynę, czyli wpływ nadmiaru kwasu i uryny na pracę mózgu. W zachodniej medycynie – nazwa choroby wydaje się ustalona w taki sposób, jakby lekarzom zależało na ukryciu jej przyczyny i wywołaniu wrażenia, że jest ona znacznie bardziej skomplikowana i tajemnicza, niż ma to miejsce w rzeczywistości.
To tylko jeden ze sposobów, w jaki lekarze i praktycy zachodniej medycyny próbują utrzymać skuteczne leczenie poza zasięgiem pacjenta. Dlaczego? Ponieważ – Bóg mi świadkiem – nie chcą dopuścić do tego, by ludzie samodzielnie myśleli o przyczynach chorób!
Tworząc zupełnie nowy słownik dolegliwości zdrowotnych, mogą porozumiewać się w swoim własnym, sekretnym języku, który gwarantuje, że laicy nie zrozumieją nic z tego, co mówią. To bardzo przykre, ponieważ skuteczne sposoby leczenia praktycznie wszystkich poważnych chorób są bardzo proste i mogą zostać opisane jasnym i zrozumiałym językiem; na przykład – „zmień dietę na alkalizującą, spędzaj więcej czasu na słońcu, pij więcej alkalicznej wody, podejmuj aktywność fizyczną, unikaj zakwaszającego jedzenia, uzupełnij swoją dietę o zielone pokarmy i napoje, a także alkalizujące suplementy” – i tak dalej.
Zwróćcie uwagę na fakt, że zachodnia medycyna woli opisywać choroby w chemicznej terminologii. Kiedy jesteś przygnębiony, to nie brakuje ci światła słonecznego, ale – podobno – cierpisz na „zaburzenia chemicznej równowagi neuroprzekaźników”, która może zostać przywrócona jedynie poprzez zażywanie toksycznych, syntetycznych lekarstw. Kiedy twoje kości są kruche i łamliwe, to nie dolega ci nadmierne zakwaszenie organizmu, ale chorujesz na osteoporozę, czyli coś, co brzmi bardzo „technicznie” i wygląda na skomplikowane schorzenie. Aby się wyleczyć, musisz zaufać zachodnim lekarzom, którzy przepiszą ci drogie lekarstwo, mające sprawić w magiczny sposób, że twoje kości staną się mniej kruche. W rzeczywistości, prawdziwe i skuteczne leczenie tej dolegliwości jest bardzo proste: regularne ćwiczenia fizyczne, suplementacja witaminą D, minerałami – wapniem i strontem, przebywanie na świetle słonecznym, a co najważniejsze – unikanie pokarmów, zakwaszających organizm, czyli: zero białej mąki, cukrów i gazowanych napojów.
Prawdę mówiąc, praktycznie każda choroba, która przeraża współczesne społeczeństwo – cukrzyca, nowotwór, choroba serca, osteoporoza, depresja kliniczna, syndrom jelita drażliwego – może zostać opisana w prosty i zrozumiały sposób, bez posługiwania się skomplikowaną terminologią. Jestem przekonany, że zostały one celowo mylnie nazwane, żeby stworzyć żargon niedostępny dla zwykłych ludzi. W rezultacie, język zachodniej medycyny jest silnie nacechowany arogancją, przez co staje się językiem separacji, rozdzielającym lekarzy i pacjentów. Separacja nigdy nie prowadzi do uzdrowienia. Aby efektywnie leczyć, musimy zbudować językowy pomost między leczącymi a leczonymi – proste i zrozumiałe dla każdego słownictwo.
Musimy zacząć opisywać choroby w kategoriach ich podłoża, a nie skomplikowanych, biochemicznych oddziaływań. Jeżeli ktoś cierpi z powodu sezonowej depresji klinicznej, nazwijmy rzecz po imieniu – Zaburzeniem Braku Światła Słonecznego. Jak leczyć tę dolegliwość? Odpowiedź jest prosta i zawiera się w nazwie – trzeba dłużej przebywać w świetle słonecznym. To nie wymaga specjalistycznej wiedzy, nie jest skomplikowane i co najważniejsze – nie jest na receptę.
Jeżeli ktoś cierpi na osteoporozę, to również należy, jak mawiał C. K. Norwid, „odpowiednie dać rzeczy słowo”: to nie osteoporoza, tylko Choroba Zakwaszonych Kości. Terapia powinna być oparta na działaniach, które są ukierunkowane na zwiększenie zagęszczenia tkanki kostnej. Ten cel jest możliwy do osiągnięcia za pomocą odpowiedniej diety, regularnej dawki ćwiczeń fizycznych, a także dzięki unikaniu zakwaszającego jedzenia i napojów, które uszczuplają tkankę kostną, aby neutralizować nadmiar kwasu we krwi i tkankach.
Wszystkie te informacje – rzecz jasna – będą szokujące dla lekarzy-tradycjonalistów i wyznawców zachodniej medycyny. Im większe ego, tym większa będzie ich nienawiść do pomysłu, żeby nazywać dolegliwości w prosty i zrozumiały sposób. Szczególnie dlatego, że jeżeli proste prawdy o chorobach i ich przyczynach stałyby się powszechnie znane, to zmalałoby znaczenie lekarzy i naukowców.
Rozbuchane ego jest jednym z wielu problemów środowiska medycznego; nie ulega wątpliwości, że większość lekarzy nie chce, żeby przeciętna osoba mogła cieszyć się doskonałym zdrowiem bez konieczności zasięgania ich eksperckiej opinii. Wielu lekarzy chce mieć monopol na wykładanie jedynej słusznej „prawdy” i niechętnym okiem patrzy na próby edukowania społeczeństwa w zakresie prozdrowotnych praktyk.
W rzeczywistości, pełnia zdrowia (i połączenie ze światem duchowym) jest osiągalne przez każdego bez wyjątku. Zdrowie jest proste, przystępne, bezpośrednie i – w większości przypadków – zupełnie darmowe. Podobnie wygląda to w przypadku osobistej łączności ze Stwórcą, jeżeli poprosimy go w pokornej modlitwie o wewnętrzne światło.
Nie wierzcie w nazwy chorób, którymi zarzucają Was lekarze. Zostały one wymyślone po to, żeby zaciemniać obraz choroby, a nie rozjaśniać wątpliwości pacjentów. Istnieją po to, by ukrywać możliwość samo-uleczenia, zamiast prowadzić do wewnętrznego uzdrowienia. Z tego powodu, są częścią złej medycyny, ukrywającej się pod płaszczykiem współczesnej wiedzy medycznej.
Poniżej zamieszczamy oświadczenie doktora Patricka Soboty, dotyczące działalności badawczej dra Roberta O. Younga:
„Nikt – na tej planecie, w historii świata – nikt, nigdy, przenigdy – nie spędził ponad 30 lat przy mikroskopie, przyglądając się ludzkiej krwi na żywo, 15 razy w ciągu 45 dni, w międzyczasie – pomiędzy sesjami – dopasowując, modyfikując i kalibrując dietę osoby, której krew poddawana była analizie. Nikt, poza jednym człowiekiem – doktorem Robertem O. Youngiem. Jeżeli przeanalizowałeś ponad 500 000 próbek krwi, to wiesz praktycznie wszystko na temat zdrowia. Dodaj do tego blisko 100% odsetek ciężko chorych osób, których stan uległ poprawie po zastosowaniu się do procedury Cudu pH, a będziesz miał o czym opowiadać!”
– dr Patrick Sobota