Badania naukowe wykazały, że spożywanie „zbyt dużej ilości białka” może powodować utratę masy kostnej. To nie kwestia ilości protein, ale ich jakości – istotne jest to, czy zostały one poddane procesowi podgrzania lub pasteryzacji, czy nie. Aby w pełni zrozumieć naturę materii i fermentacji, najpierw należy zapoznać się z teorią mikrozymów. Wtedy stanie się jasne, jak bardzo mylą się zwolennicy Pasteura i jak bardzo utrudnili zrozumienie prostych zależności.
Po pierwsze, w kontekście pracy badawczej i pism Anotoine’a Bechampa, w pełni żywe i niezniszczalne mikrozymy, w niezmienionym stanie, pozostają częścią swojego naturalnego środowiska – nie ma znaczenia, czy jest to minerał, czy też żywy organizm – dostosowują się do wymiernych właściwości fizycznych danej substancji.
Kiedy mikrozymy zostają skonsumowane, dostosowują się do nowego otoczenia, aby stać się tworzywem innej formy. Jeżeli azotowa, otoczona proteinami mikrozyma nie zostanie podgrzana, to nadal będzie posiadać energię wystarczającą do rozkładania poszczególnych fragmentów pokarmu na ciekłe, kuliste cząstki, zachowujące zorganizowaną energię elektryczną w długim łańcuchu molekularnej struktury mikrozymy.
W tym stanie, przekształcona substancja wnika do krwiobiegu i łatwo przekształca się w komórkę krwi, a następnie – w komórkę tkanki. W ponurej wizji Pasteura mikrozymy odgrywają rolę mikrobów i enzymów. Właśnie w tym miejscu tkwi zarzewie konceptualnego sporu. Pasteur uparł się przy terminie „mikroby” i był daleki od zrozumienia pleomorficznej natury materii – w przeciwieństwie do Bechampa. W konsekwencji, Pasteur stworzył szkodliwy paradygmat, który spowodował, że aż po dziś dzień niemal wszystkie pakowane produkty są poddawane procesowi podgrzewania i pasteryzacji.
Pasteryzacja (podgrzewanie) destabilizuje mikrozymy (zalążek zorganizowanej materii), wytrącając je z pierwotnego stanu, uwalniając częstotliwość i napięcie mikrozym i wyzwalając ich enzymatyczny ładunek. Pasteur przekonał społeczeństwo, że enzymy są żywe i niebezpieczne, a mikroby mogą być powstrzymane lub uśmiercone przy pomocy ciepła.
Nie ma takiego fałszu, który nie zawierałby w sobie przynajmniej ziarenka prawdy. Podobnie jest z teorią Pasteura, dotyczącą mikrobów i bakterii.
Pasteryzowane „jedzenie” to tragedia dla Twojego organizmu.
Dlaczego? Dlatego, że tak przetworzone jedzenie zawiera zbyt mało energii witalnej, by mogło samo się trawić i ulegać rozkładowi od środka.
Niezależnie od tego, czy pasteryzowane jedzenie zawiera w sobie cząsteczki azotu (proteiny) czy nie, to prędzej czy później jego niestrawione resztki trafią do krwiobiegu (aktywując system immunologiczny), a w okrężnicy rozpocznie się fermentacja i gnicie materii organicznej, tworząc warunki do rozwoju chorób.
Kluczem do zdrowia, energii i witalności z całą pewnością nie jest jedzenie pasteryzowanych protein, ale raczej odżywianie się na sposób COWS – świeże, żywe, bogate w elektrony, zielone pokarmy, które są pełne chlorofilu, tlenu, alkalicznej wody i soli mineralnych. Wszystkie najsilniejsze i najbardziej wytrzymałe zwierzęta odżywiają się w ten sposób.
Powinieneś się skupić na następujących, podstawowych składnikach odżywczych:
Cztery grupy składników odżywczych Cudu pH:
C = Chlorofil – z zielonych warzyw i traw
O = Oxygenium – czyli, po prostu, tlen atomowy
W = Woda – koniecznie alkaliczna o pH równym 9.5
S = Sól – tylko nieprzetworzona sól morska, o wysokiej zawartości minerałów
Powodem, dla którego warto odżywiać się w ten sposób, jest podtrzymywanie alkalicznego fundamentu naszego organizmu i budowanie zdrowej krwi. Dzięki temu możemy cieszyć się najwyższym poziomem zdrowia, energii i witalności.